Porządek rzeczy
Kiedy wychowujemy się w jakimś konkretnym miejscu a najlepiej tym samym, co nasi rodzice, wszystko jest znajome, oczywiste i ma sens. Słuchamy opowieści i uczymy się w szkole. Nic co nas otacza i co widzimy na co dzień nie jest zaskakujące. Niejako odruchowo wiemy, że odgrodzone ładne bloki z dużymi oknami to są te nowoczesne, te brzydkie klocki z „wielkiej płyty” to „komunistyczne”, a te misternie zdobione albo pełne dziur po kulach ceglane kamienice to te, które powstały przed wojną.
Życie jednak lubi stawiać przed nami wyzwania i może się przytrafić tak, że wylądujemy tymczasowo lub na stałe za granicą. Wtedy to nasze wyobrażenia o otaczającym świecie zostają wystawione na próbę. Nagle to, co było dla nas wcześniej oczywiste, oczywistym być przestaje, a im dalej ta „zagranica” jest, tym szok potrafi być większy.
Znajome – Nieznajome
Dla mnie takim wyzwaniem był wyjazd do UK. Teoretycznie krąg kulturowy w miarę ten sam, niby style w architekturze na przestrzeni wieków te same, ale jednak już na miejscu wszystko wygląda inaczej. Takie wrażenie wywarł na mnie najpierw Londyn, a później większość miejsc, jakie odwiedziłem w UK.
Dla fotografa architektury czy „krajobrazu miejskiego” z Polski to prawdziwe eldorado. Wydawać by się mogło, że w naszym rodzimym kraju panuje swoisty „bałagan” architektoniczny, jednak to z czym musimy się zmierzyć w Londynie i innych angielskich miastach, potrafi naprawdę zaskoczyć. Dodatkowo poszczególne regiony kraju różnią się od siebie nie tylko językowo ale i architektonicznie.
Odkrywanie chaosu
Pamiętam jeszcze przed moim wyjazdem na obczyznę, jak żarliwe dyskusje toczyły się w Warszawie na temat tego, że nowo-powstające budynki nie wpisują się w tkankę miasta i zaburzają odbiór np. Starówki. Z moich obserwacji natomiast wynika, w Londynie takie dyskusje nie odniosły żadnego skutku, o ile w ogóle się odbywały. Londyn to tylko przykład, bo w innych małych i dużych miastach Anglii jest podobnie. Dla polskich architektów i urbanistów jest to jak czarny sen. Budynki pochodzące z różnych okresów stoją tuż obok siebie. Jednym słowem totalny chaos.
Ta różnorodność to jednocześnie wyzwanie i atut z punktu widzenia fotografii. Co prawda bardzo trudno byłoby oddać w kadrze np. klimat XIX wiecznego Londynu, ale za to można pokusić się o zestawienie ze sobą różnych „pięter” miasta. Można pokusić się o pokazanie kilku epok w jednym kadrze, ewolucję i wzajemne przenikanie się stylów. Wiktoriańskie szeregowe domy, nad nimi brutalistyczny, betonowo-azbestowy bunkier, a and tym wszystkim stalowo-szklany wieżowiec, to tutejszy standard. Możliwości kompozycyjnych mamy więc mnóstwo.
Miejsca
W angielskiej stolicy warto wracać w te same miejsca co jakiś czas. Londyn jest ogromnym placem budowy i skyline bardzo szybko się zmienia. Co rusz powstają nowe wieżowce, zarówno biurowe, jak i mieszkalne. I choć w wielu przypadkach ceny mieszkań w tych wieżach kompletnie nie pokrywają się z jakością i ich realną wartością, ale za to interesująco wychodzą na zdjęciach.
Z fotograficznego punktu widzenia dodatkowym atutem jest to, że w Londynie jest pełno wody. Wszędzie i to dosłownie. Jest oczywiście Tamiza, w której przegląda się zarówno The City jak i biznesowe Canary Wharf, ale oprócz niej jest mnóstwo kanałów, są stawy i jeziorka. Do tego wszystkiego deszcz, który wcale nie pada tak często jak ludowa wieść głosi. Wszystko to w połączeniu z bogatą linią miasta i morzem świateł o zmierzchu daje prawdziwe pole do popisu i fotograficznego wyżycia się.
Na wysokości
Jeśli ktoś lubi patrzeć na miasto z wysokości, to również znajdzie sporo interesujących miejsc do fotografowania. Niektóre z tych miejsc są dostępne zupełnie za darmo, jak np. taras widokowy w nowym budynku Tate Gallery. Do niektórych trzeba się “zapisać” albo wchodzić w wyznaczonych godzinach jak na przykład do Sky Garden na dachu budynku o wdzięcznej ksywce Walkie Talkie. Takiż to przydomek nadali temu budynkowi sami londyńczycy, bo wygląda jak wielka słuchawka.
Ostatnią kategorią są lokalizacje gdzie za wstęp trzeba zapłacić. Tutaj mówimy na przykład o tarasach widokowych w The Shard (jednym z najwyższych budynków Europy), które znajdują się na 68, 69 i 72 piętrze tegoż.
Pamiętać tylko trzeba, że ze względów bezpieczeństwa nie wszędzie można wnieść ze sobą statyw ale zawsze można sobie jakoś poradzić, nawet nie mając stabilizacji obrazu w body czy obiektywie.
Doświadczony fotograf zawsze znajdzie jakiś murek, solidną barierkę czy po prostu podłogę. No bo jak nie my to kto da sobie z tym radę?
Ikony miasta
Jest jeszcze jeden ciekawy aspekt fotografowania Londynu, podobnie zresztą jak Paryża czy Nowego Jorku. Pełno jest tu budynków które każdy, ale to absolutnie każdy zna, nawet jeśli nigdy nie był w Londynie.
Tower Bridge? Well… kto nie widział i nie słyszał ten trąba.
Big Ben? Podobnie.
Pałac Buckingham? To samo.
Można by dalej wymieniać ale…
Haczyk
Gdzie w tym wszystkich jest jakiś haczyk? Otóż fotografowanie takich miejsc może być frustrujące. Wyobraźcie sobie, że miejsca te zostały już sfotografowane na gazylion razy i na tyleż samo sposobów. Warto więc pomyśleć o tym jako o wyzwaniu i szukać kadrów nieco innych niż wszystkie. Warto też wysilić swoją kreatywność tak, aby pokazać na zdjęciu coś, co każdy zna, ale w nowy, inny sposób.
Mało Wam? Do tego wszystkiego dołóżcie jeszcze kuszące smaczki zarówno w samym Londynie jak i poza. Chyba każdy widział jakiś horror, w którym pojawiał się posępny stary kościół z opuszczonym cmentarzem o pozieleniałych i pokrzywionych nagrobkach .. no cóż, kościoły tutaj po prostu tak wyglądają i jest ich mnóstwo. Można się zapuścić w mroczne zakamarki duszy (jeśli ktoś takowe ma) i tworzyć np. dramatyczne, czarno-białe obrazy.
No i skoro już mowa o świątyniach, to warto również wspomnieć, że dzięki epoce kolonialnej i późniejszej imigracji, w Londynie znajdziemy świątynie wielu wyznań. Jeśli więc kogoś interesuje architektura sakralna, to może tutaj sfotografować zarówno średniowieczny kościół, jak i hinduską świątynię, która wygląda jakby ją w całości przewieziono z Indii.
Londyn jak każde wielkie i jednocześnie turystyczne miasto jest wdzięcznym obiektem dla fotografa architektury. Praktycznie każdy znajdzie coś interesującego dla siebie i trzeba tylko liczyć się z tym, że wszędzie, ale to absolutnie wszędzie jest pełno ludzi, co może trochę utrudniać robienie zdjęć. Przyda się też znajomość Photoshopa (albo innych narzędzi do edycji), na wypadek gdybyśmy chcieli później „usuwać” śmieci, na które również z pewnością się tutaj natkniemy.
Warto tu wracać. Londyn to miasto, które bardzo dynamicznie się rozbudowuje i za każdym razem dane Wam będzie zobaczyć zupełnie inne oblicze tego miasta.
Zainspirowała was ta historia? Udostępnijcie ją znajomym. Być może oni też chętnie o tym poczytają :)
SZUKASZ WIEDZY O FOTOGRAFII – ODWIEDŹ KANAŁ Poland in the Lens na YouTube
4 komentarze
Dorian, fajny artykulik. Wtrącę swoje kilka slow ale odnoście Amsterdamu ze względu ze tam wyemigrowałam. Architektura tu jest powiem XVIII -XIX wieku. Ścisłe centrum ułożone jest w kształcie półkola. Poprzecinane kanałami i urokliwymi uliczkami. Nie spotkasz tu wysokich drapaczy ( to na Amsterdam Zuid Biznes park). Miło tego ze mieszkałem 10min na rowerku od centrum przez 2 lata. Nigdy nie narzekałem ze krajobraz mi się znudził. W przeciwieństwie do Rotterdamu ( 3 lata). To miasto to dramat architektury i porażka estetyki. Dla fotografa atrakcja tylko mosty (will brug i erasmusbrug) ale i tak można znaleść miejsca urocze do zdjęć. Stary królewski port jachtowy za którym są złe wkomponowane budynki nowoczesne.
I tak wracając do Amsterdamu uwielbiam jeździć tam dla samego nacieszeniu wzroku. Często nie wyciągam tam aparatu bo uwazam ze nie odda to moich uczuć do tego miejsca. Lub nie potrafie tak jeszcze kadrem operować 😉. Zgodzę się z tobą ze niby to Europą i tak bliska ale kulturowo i architektonicznie przepaść.
A tak polecam wiele miast Holandii do obrócenia. Masticht Den Haag, Utrecht, Brede, Nijmegen, Groningen jak rowniez odwoedzenie Kinderdijk Skansen pięknych wiatraków pod Rotterdamem, i dorzucę jeszcze Delft. A poza tym kazda mała miejscowość tu ma swój klimat.
Polecam zdjęciowo Holandię z ładu jak i z kanałów.
Dzięki, tam mnie jeszcze nie było ale trzeba będzie sie w końcu wybrać 😉
Każde duże miasto oferuje nam co innego, inną historię, inne uwarunkowania zabudowy architektonicznej, lubimy poznawać co nowe ale również wracać na „własne podwórko”. Czasem los potrafi płatać figle a wędrówki ludów nadal istnieją, jedni będą żyć tam gdzie się urodzili i wszystko znają a inni decydują się na życie w zupełnie nieznanym miejscu. Chyba każde miasto nam oferuje „uporządkowany chaos” który wielu z Nas czasem próbuje zatrzymać w kadrze. Tak jak mówisz czasem jedno miejsce charakterystyczne jest milion razy obfotografowane z każdej strony a jednak – może to Twoje zdjęcie będzie wyjątkowe .
Dokladnie tak. Poza tym miasta sa “żywymi organizmami” które nieustajaco się zmieniaja więc zawsze jest szansa na coś nowego