Mama zawsze mówiła, że jak coś robisz – rób to najlepiej jak potrafisz. W ramach poprawy warsztatu fotograficznego, po skrupulatnej analizie, doszedłem do wniosku, że inwestuję dziesiątki tysięcy złotych w sprzęt fotograficzny, a wciąż obrabiam zdjęcia na monitorze za kilkaset złotych, który w optymistycznej wersji pokrywa kilkadziesiąt procent przestrzeni sRGB. Zacząłem zgłębiać temat kolorów, kalibracji, szerokich gamutów, srebrzenia czerni, wpływu rozdzielczości na jakość pracy, itp. Szybko okazało się, że nie tylko nie mam monitora godnego moich zdjęć (ostatecznie wybór padł na NEC PA271Q), ale wyszły na jaw wady i braki systemu operacyjnego Windows odnośnie zarządzania kolorem – szczególnie przy stanowiskach wielomonitorowych jak u mnie. Produkt spod ręki Billa Gatesa po prostu tego nie potrafi, a już na pewno nie w sytuacji, gdy wyłączam i ponownie włączam ekrany podczas jego pracy. Wymyśliłem sobie, że ekran wysokogamutowy będę włączał tylko, gdy siądę do zdjęć, a codzienne zadania, jak poczta, przygotowywanie ofert, odpowiadanie na zapytania, oglądanie kursów, itp. będę wykonywał na „zwykłym” monitorze. Najprostszym rozwiązaniem było przejść na system, który jest idealny pod tym względem – macOS. Problem przestrzeni barw zupełnie nie dotyczy produktów spod znaku nadgryzionego jabłka. Rozsądny Michał wrócił na moment, ale tym razem wiedziałem jak sobie z nim poradzić. Mówił głośno „To bezsensownie drogie, z niczym niekompatybilne, wszystko jest na odwrót, będziesz się męczył, no i te przejściówki…”. Zacząłem zgłębiać temat, bez uprzedzeń, bez stereotypów i wiecie co – nie taki Apple straszny jak go malują.
Przed Państwem Mac mini 2018
Dorastałem do tej decyzji miesiącami i w końcu wybrałem swoje pierwsze „jabłuszko” – Maca mini 2018. Dlaczego? Bo to moim zdaniem najrozsądniejszy wybór w obecnej ofercie Apple. Podstawowa wersja zawiera:
- procesor Intel i3-8100 (pierwszy 4-rdzeniowy i3, wydajniejszy niż droższy i5 – 7 generacji)
- 8GB pamięci RAM
- 128GB dysku SSD PCIe
- 1Gb LAN port RJ45
- 2 porty USB-A (te znane wszystkim)
- 4 porty Thunderbolt 3 (zgodne z USB-C, piekielnie szybkie i wszechstronne)
- HDMI 2.0
- Gniazdo słuchawkowe 3,5 mm
- Bluetooth 5.0
- Wi‑Fi 802.11ac
- Głośniki
Taka konfiguracja to wydatek rzędu 3999 zł. Całość zamknięta w malutkiej (20x20x4cm), zgrabnej, aluminiowej obudowie o przepięknym kolorze Space Grey z czarnym, błyszczącym logiem producenta. Ja wiem, że powiecie „Za te pieniądze miałbym porządnego PC-ta”. Tak, ale co z tego jak nie potrafiłby zarządzać barwami, które dla nas fotografów są przecież wyjątkowo istotne. Dodatkowo kupując Apple decydujemy się na święty spokój i wydajność na poziomie dużo mocniejszych komputerów „okienkowych”. O samym ekosystemie na ten moment dużo nie powiem, gdyż to wymaga wielu urządzeń, a na ten moment dysponuję jedynie dwoma. Tak, po trzech dniach użytkowania Maca mini, nie wytrzymałem i kupiłem żonie MacBooka Air. Od tamtej pory Asia się z nim nie rozstaje, na szczęście pozwalając mi go zabierać na wyjazdy.
Wracając do mojego nowego komputera. Apple za zmiany konfiguracyjne liczy sobie tak ogromne kwoty, że wstępnie było mi ciężko sobie to wyobrazić, a cały plan stał pod wielkim znakiem zapytania. Na szczęście przy odrobinie rozsądku można wybrać coś dla siebie.
Procesor:
Ja zdecydowałem się dołożyć do najmocniejszego i7-8700 (pierwsza cyfra „8” świadczy o generacji, obecnie mamy na rynku 9 jego odsłonę – niedostępną w Macu mini 2018). Dopłata wynosiła 960 zł, ale w mojej ocenie jest to najistotniejszy element, który będzie miał wpływ na pracę całego komputera, m.in. wydajność Lightrooma i Photoshopa. Należy tu podkreślić, że są to pełnoprawne procesory, nie jakieś energooszczędne wersje mobilne.
Pamięć operacyjna:
Kolejnym ważnym parametrem była pamięć RAM, ale zanim o niej powiem, czuję się w obowiązku poinformować o istotnej różnicy pomiędzy komputerami Apple i klasycznymi PC – w komputerach spod znaku jabłka kluczowe elementy są w większości przypadków wlutowane na stałe, co oznacza, że w dniu zakupu decydujemy się na ostateczną ich konfigurację, a późniejsze zmiany najprawdopodobniej będą niemożliwe. I tu mamy kolejny ogromny plus przemawiający za wyborem Maca mini – jego sloty RAM są standardowe i dostępne dla „laptopowych” pamięci DDR4 2666 Mhz. To oznacza, że standardowe kości 2 x 4GB możemy zastąpić we własnym zakresie nawet wersją 2 x 32GB. Ja zdecydowałem się nie szaleć i dokupiłem poza Apple 2 x 16GB pamięci Crucial o symbolu CT16G4SFD8266 – co bardzo ważne producent podkreśla o ich 100% kompatybilności z Mac mini. Cena tych kości waha się w okolicach 600 zł (za obie). Oficjalny serwis Cortland włożył te kości do mego Maca w cenie 147 zł, bez utraty gwarancji. Oznacza to, że za 32GB pamięci RAM przyszło mi w sumie zapłacić około 750 zł. Dopłata w konfiguratorze Apple wynosiłaby 2880 zł! Dodatkowo „oryginalne” 2 x 4GB wróciły do mnie i pewnie przydadzą się w jakimś NASie w przyszłości.
Dysk twardy:
Standardowa wersja Maca mini 2018 wyposażona jest w 128GB powierzchni dysku. Dysk podobnie jak procesor wlutowany jest na płytę główną i nigdy nie będzie można go zmienić (dodatkowo czuwa nad tym procesor T2 odpowiadający za szyfrowanie i bezpieczeństwo danych). Dostępne wersje to 128GB, 256GB, 512GB, 1TB oraz 2TB. Warto wybrać wedle potrzeb, mając na uwadze ogromne dopłaty. Ile? Ciekawostka: dopłata do wersji 2TB wynosi 6720 zł. Dobrze, że siedzieliście, co? Na co się zatem zdecydować? Ja wziąłem standardowe 128GB. Po odliczeniu systemu operacyjnego i preinstalowanych aplikacji, do naszej dyspozycji będzie około 100GB dostępnej przestrzeni. Zakładam, że nikomu nie wystarczy tego miejsca chociażby do trzymania zdjęć. Ponieważ mamy do czynienia z małym, ale jednak stacjonarnym komputerem zdałem sobie sprawę, że trzeba będzie dokupić dysk zewnętrzny. Zastanawiałem się jeszcze nad dopłatą do wersji 256GB, ale dodatkowe 128GB kosztowałoby wtedy 960 zł. Czułbym się źle sam przed sobą, że zapłaciłem tak wiele za tak niewiele. Tutaj należy wtrącić jeden z ważnych aspektów związanych z pojemnością dysku – im większy dysk, tym szybszy zapis. Swoją drogą to bardzo sprytny chwyt marketingowy i „zachęta” do przepłacania za dyski. Moja wersja ma zapis na poziomie 600 MB/s, wersja 256 – 1300 MB/s, 512 – 1900 MB/s, 1 i 2TB – 2600 MB/s. Co najważniejsze, bo częściej będziemy nasze zdjęcia wczytywać niż zapisywać – wszystkie wersje mają odczyt na poziomie 2700 MB/s. Dlatego wybrałem wersję 128GB, a „dopłatę” postanowiłem przeznaczyć na dysk zewnętrzny, którego i tak bym potrzebował. Pragnę tu jeszcze dodać, że gdyby mój wybór padł na komputer przenośny MacBook – wybrałbym pojemniejsze wersje, bo wtedy dodatkowy dysk zewnętrzny powoduje utratę mobilności.
Karta sieciowa:
Mac mini wyjątkowo wyposażony jest w standardowy port RJ45, który pozwala nam podłączyć nasze „cudo” do sieci i Internetu przewodem (obecnie to wyjątkowy luksus w Apple). Bez dopłaty karta „wyciąga” 1 Gb/s co jest w zupełności wystarczające. Są jednak przypadki, gdy warto będzie wyłożyć 480 zł za wersję 10 Gb/s. Jeśli na przykład posiadacie NAS wyposażony w taki port, Wasze dane będą przesyłane wyjątkowo szybko i może okazać się, że dysk zewnętrzny jest po prostu niepotrzebny. Tak czy siak routery 10-gigabitowe są jeszcze okrutnie drogie i wiele wskazuje, że drastycznie nie zyskają na popularności w najbliższym czasie. Ja wolałem wersję bez dopłaty, bo transfer danych z prędkością 10 Gb/s zapewnia mi port USB-C.
Aby dopełnić informacji należy dodać, że Mac mini 2018 wyposażony jest w Bluetooth oraz wyjątkowo szybką kartę sieci bezprzewodowej, a jej standardy pozwolą na podłączenie się do każdej sieci domowej bez najmniejszych problemów.
Porty Thunderbolt 3:
To coś co wyróżnia „Jabłka” na tle konkurencji. Jeden port Thunderbolt 3 potrafi obsłużyć ogrom funkcji, a przy tym być niezmiernie szybki i niezawodny. Gniazdo kompatybilne jest w 100% ze standardem USB-C, co oznacza że podłączycie do niego wszystko co zechcecie. Co daje Thunderbolt 3? Transfer 40 Gb/s (4 x szybciej niż obecne USB 3.1). Port może przesyłać dźwięk i obraz co czyni go idealnym do podłączenia monitora. Wiecie, że podłączając MacBooka do monitora nie musicie go podłączać do zasilania? Naładuje się od niego. A jeśli chcecie podłączyć kilka monitorów do Maca, wystarczy jeden przewód Mac -> Monitor. Pozostałe monitory wystarczy połączyć ze sobą. Wygodne, prawda? To niesamowita technologia, ale niestety urządzenia z portem Thunderbolt 3 nie należą do najtańszych.
To tylko podstawowe parametry, które gdy się na to zdecydujecie, pozwolą Wam wybrać Maca „uszytego” na miarę potrzeb. Ile kosztowała konfiguracja, która pozwoliła na płynne przejście z PC na Mac? Mac mini 2018 i7-8700/32GB RAM/128GB SSD/1Gb LAN: 4950 zł (Mac) + 750 zł (RAM i przełożenie) = 5700 zł. Do tego dokupiłem dysk WD MyBook Duo 8TB za 1400 zł. Zdecydowałem się na niego ze względu na bezpośrednie połączenie USB-C i dzięki temu transfery pokrywające możliwości dysków WD Red w nim zamontowanych. Co ważne dysk włącza się i wyłącza oraz usypia razem z Mac, dając oszczędności na prądzie oraz przedłużając swą żywotność. U mnie w opcji RAID1 – czyli tworzy się automatyczny backup zdjęć.
Podstawowe plusy system macOS?
- poprawne zarządzanie kolorem bez względu na ilość monitorów i ich gamuty
- bezproblemowe działanie dedykowanych aplikacji
- „lekkość” i stabilność systemu operacyjnego
- wyższa wydajność aplikacji typu Photoshop i Lightroom
- brak problemów z wirusami
- wyjątkowe bezpieczeństwo danych
- bezproblemowe przywracanie kopii w razie awarii dzięki Time Machine
- synchronizacja danych pomiędzy wszystkimi urządzeniami Apple
- kolejne aktualizacje do nowych wersji systemów macOS
- applowski pakiet biurowy Office
- 5GB iCloud (50GB to koszt 1$/miesięcznie)
- możliwość pełnej diagnostyki komputera przed zakupem, łącznie z baterią
- bardzo rozbudowana i przejrzysta kontrola rodzicielska
- możliwość kontynuowania pracy na innym urządzeniu Apple bez kopiowania danych
Minusy pracy na macOS:
- ograniczona liczba aplikacji, na dodatek w większości płatnych
- aby dane były widoczne na macOS i Windows, dyski należy sformatować w exFAT
- fani gier raczej będą zawiedzeni (dla mnie to zaleta, pomaga w walce z nałogiem)
- początkowe problemy związane z odmienną klawiaturą i obsługą systemu
Dlaczego Mac mini to dobry wybór?
- wysoka wydajność i korzystna cena
- mnogość portów na tle innych produktów Apple (2xUSB-A, RJ45, HDMI, 4xTB3/USB-C)
- możliwość dołożenia pamięci RAM we własnym zakresie
- stylowy, nie zajmuje wiele miejsca
- produkty Apple świetnie trzymają wartość
Minusy Maca mini:
- musimy dokupić monitor, mysz i klawiaturę
- podczas zaawansowanej obróbki video karta zintegrowana może nie wystarczyć
- ewentualne naprawy będą bardzo drogie
Podsumowanie
Jak sami widzicie Mac mini 2018 to ewenement w świecie Apple. Oferuje ogromne możliwości w bardzo przystępnej cenie i jest obecnie hitem sprzedaży na całym świecie. To dobry wybór jeśli planujecie rozpocząć przygodę z „nadgryzionymi jabłkami” i jednocześnie chcecie mieć pewność, że to co widzicie na swoich wysokogamutowych monitorach jest zgodne z prawdą. Czy będę żałował tej decyzji? Nie wiem, czas pokaże. Samochodu i aparatu nie żałowałem…
Zainspirowała was ta historia? Udostępnijcie ją znajomym. Być może oni też chętnie o tym poczytają :)
SZUKASZ WIEDZY O FOTOGRAFII – ODWIEDŹ KANAŁ Poland in the Lens na YouTube
3 komentarze
Sam z 7 lat temu rozpocząłem przygodę z jabłkiem i dziś nie wyobrażam sobie wrócić na Windows czy Android. Dzięki za tę recenzję bo też rozważałem opcje z Mac Mini
Mac mini to dla mnie ewenement. Jest bardzo wydajny, jak wszystko u Apple, ale jest bardzo tanio, jak nic u Apple :p Dzięki za komentarz.