WYPRAWA
To, że uczymy się na błędach to standard, ale dlaczego akurat w trakcie „urlopu”?
Po 900km w aucie w końcu dopadło nas zmęczenie. Cieszy jednak fakt, że w końcu dotarliśmy z żonką do celu. Możemy w końcu się zrelaksować, odświeżyć i ruszyć w miasto. Jeszcze przed wyjazdem spacerowałem oczami wyobraźni po starówce Bratysławy i wyobrażałem sobie nocne zdjęcia. Jest to jedno z tych miejsc, do którego tyle razy chciałem dojechać ale zawsze brakowało odrobiny czasu.
To pierwszy dzień i zaledwie przedsmak tygodniowego wypadu, który roboczo z żonką nazwaliśmy „Wypadem z Trójmiasta na Trójmiasto”. Tym trójmiastem będą właśnie Bratysława, Budapeszt oraz Wiedeń i wszystkie dostarczą nam niezapomnianych wrażeń i zdjęć włączając w to zdjęcia nocne. Taki był oczywiście plan.
Zameldowanie w hotelu przebiegło zgrabnie i już po kilkunastu minutach odświeżeni byliśmy gotowi do wieczornego spaceru. Aparat w dłoń a ostatnia czynność to zejść na parking pod hotelem i zabrać statyw z auta.
STATYW
Trójnóg, którego tam nie ma. Narzędzie tak potrzebne, którego nie ma w bagażniku ..
Ukradli? Nie, nie ma śladów włamania a parking bezpieczny.
Czyli co? Zgubiłem? Ale kiedy? Jak? Jak to w ogóle możliwe? A może zapomniałem?
Z bagażnika wyleciało wszystko co tylko mogło wylecieć tak aby mieć wgląd w najdalsze zakamarki. Nie ma go .. nie ma.
Spełnia się najczarniejszy scenariusz. Jedno z najsmutniejszych wspomnień października 2012 roku. Po powrocie do domu statyw oczywiście leży gotowy do zabrania w podróż.
Jak do tego zatem doszło?
ROK 2008 – Początek
W 2008 roku kupiłem swoją pierwszą lustrzankę. Po jej zakupie „zjadłem wszystkie niestrawne rozumy” i wydawało mi się, że już ten fakt sprawił, że moje zdjęcia będą lepsze a ja zaczynam być profesjonalistą.
No dobrze, szczerze to na swój sposób były, bo przesiadając się z zaawansowanego kompaktu byłem już świadomy ograniczeń, które narzucał mi stary aparat. Wiedziałem też jak zacząć korzystać z zalet nowego aparatu.
Oh, ironio .. a to dopiero początek pogrążania samego siebie, bo aby dodatkowo podkreślić wizualnie fakt bycia „ciut-pro” dokupiłem statyw. Plastik-fantastik, lekki na podróż i chybotliwy na wietrze. Noszenie go ze sobą podkreślało jednak moją „profesjonalność”. Choć nie używałem go praktycznie wcale to jednak świadomość, że „mam go i w każdej chwili mogę go użyć” sprawiało, że czułem się pewniej.
Rok 2012 – Pozorny rozwój
4 lata później zacząłem rozumieć istotę działania statywu i jakie mogą się pojawić korzyści z jego użytkowania. Wyjazd na Trójmiasto 2012 czyli Bratysława – Budapeszt – Wiedeń był solidnie zaplanowany. Poprawił się mój zasób wiedzy i wiedziałem, że statyw w końcu odegra kluczową rolę.
Niestety, zamiast statywu w zaplanowanych punktach musiałem szukać murków albo innych solidnych podstaw do ustawienia aparatu.
Z ręki mogłem poszaleć jedynie gdzieś w okolicach iso400, bo więcej to już ziarno nie do uratowania.
Lubię jednak takie błędy. Dziś z uśmiechem na twarzy wspominam to doświadczenie, które sprawiło, że sprawdzanie tego elementu ekwipunku zawsze odbywa się dwa razy. Teraz zabieranie statywu zwyczajnie wpadło w nawyk.
Dziś
Obecnie nie tylko Poland In The Lens podpowiada jak można jak się przygotować przed dowolnym wyjazdem korzystając listy kontrolnej dla fotografia krajobrazu.
Dziś większość z was ma już takie zachowania już we krwi a w głowie jest dokładnie zakodowane co trzeba sprawdzić i co zabrać.
Żyjemy w czasach, w których wiedza jest dostępna dla wszystkich na wyciągnięcie ręki. Wiedza dostępna w książkach, z których ja korzystałem.
Są to także powszechnie dostępne materiały wideo, wśród których znajdziecie chociażby ten przygotowany przez Poland In The Lens „Światła Warszawy”.
A to dopiero przedsmak tego co można w internecie znaleźć. Ileż ja bym wtedy w 2012 roku dał za taką dawkę wiedzy.
A wy jakie macie swoje doświadczenia ze statywami i jakie były wasze błędy wynikające z ich użytkowania? Opowiedzcie swoją historię w komentarzu.
Jak nie robić zdjęć nocnych
Na koniec nie będzie tych najlepszych zdjęć, bo sztuką jest pokazać te nieudane i wspomnieć jakie popełniało się błędy kiedyś.
I choć dziś wstyd się do nich przyznać to nie powinniśmy zapominać powiedzenia „zapomniał wół jak cielęciem był”. I to właśnie nad tymi pracami z błędami warto się pochylić i zobaczyć jak poprawił się nasz warsztat pracy i jak zmieniło się nasze podejście do fotografii.
Bo cóż można zrobić bez statywu? Bez statywu można popełnić wszystkie możliwe błędy takiej jak kadrowanie, krzywizny, brak ostrości, poruszenia. Takie jak te poniżej.
Pamiętajmy o naszych błędach i nie popełniajmy ich dwa razy :)
ISO800, f1.8 i czas 1/80s – co z tego jak odszumianie pogorszyło nam jakość obrazka?
(Bratysława 2012)
ISO800, ogniskowa 50mm i czas naświetlania 1/30s – to się musi skończyć porażką. Poruszone!
(Bratysława 2012)
Znalazłem stabilną barierkę ale co z tego jeśli możliwości kadrowania były ograniczone?
(Bratysława 2012)
Solidna podstawa nie wszędzie jest dostępna. Jeśli zabraknie ogniskowych to nie poszalejemy z kadrowaniem.
(Budapeszt 2012)
Krzywy murek? Chciałoby się więcej tego co na dole ale co zrobić jak murek nie pozwala zmienić kadrowania? Widzicie, że jest poruszone?
(Budapeszt 2012)
Jedno z niewielu zdjęć, które się w miarę udało. Solidny murek i odpowiedni zakres ogniskowych dał tym razem radę.
(Budapeszt 2012)
Poruszone. Kto lubi poruszone zdjęcia ręka do góry. Słupek nie nadaje się na solidną podstawię pod nasz aparat.
(Wiedeń 2012)
SZUKASZ WIEDZY O FOTOGRAFII – ODWIEDŹ KANAŁ Poland in the Lens na YouTube
Napisz komentarz